Obudziło nas jednostajne bębnienie kropel o pokład. Deszczowe chmury zasnuły niebo, a wiatru dalej jak na lekarstwo, więc nic nie zapowiadało, że pogoda w najbliższym czasie się poprawi.
My jednak mieliśmy na ten dzień z góry zdefiniowane plany i taka pogoda nie mogła im przeszkodzić - zwłaszcza w realizacji najważniejszego punktu.
"Zielona gęś nie zna trwogi. Moczmy nogi! Moczmy nogi!" - pisał poeta, którego popiersie przywitało nas za bramą leśniczówki. Czy w tej sytuacji, idąc na spotkanie z zieloną gęsią i jej twórcą, mogliśmy się zlęknąć zmoczenia nóg, głów, a nawet innych części ciała?
Przed wejściem zapoznaliśmy się ze stosowną tablicą pamiątkową,
po czym wkroczyliśmy do krainy Zielonej Gęsi, Zaczarowanej Dorożki, Kolczyków Izoldy i innych drobiazgów ocalonych od zapomnienia.
A na zewnątrz poeta mókł w deszczu,
a wraz z nim schody do jeziora,
jezioro,
dąb Perkun,
grzyby
i cały las.
A zatem: Pochwalony niech będzie deszcz!
Komentarze