Gdzie? Ano w Rowach i to na tamtejszym kościele! Ponoć budował go sam czart właśnie, myśląc jednakże, że będzie tu karczma - siedlisko zła i nieprawości. Głazy do budowy kościoła brał z Kamiennej Wyspy znajdującej się na środku jeziora Gardno.
Diabeł zorientował się jednak, że został oszukany i wznoszony budynek będzie służył jako kościół, próbował więc go zburzyć, przeszkodziło mu w tym jednak pianie koguta. Tam zaś gdzie oparł się kopytem, kamień został na zawsze osmolony.
Po dokładnych oględzinach kościelnych murów, wypożyczyliśmy rowery i ruszyliśmy szlakiem wiodącym wokół jeziora, tropem diabelskich sprawek.
Po drodze zatrzymaliśmy się przy platformie widokowej, z której rozpościerała się wspaniała panorama jeziora.
Mijaliśmy leśne wydmy szare,
zwalone drzewa
i kanały z przepustami (bądź bez).
Po dotarciu do Gardnej Wielkiej odnaleźliśmy kolejny ślad - diabelski głaz.
Jedna z legend mówi, że diabeł miał wybudować most przez jezioro z Gardnej aż do Rowów w zamian za duszę leniwego pastora, któremu nie chciało się okrążać jeziora, aby dojechać do kościoła. Żona pastora obudziła jednak koguta, a gdy ten zapiał, diabeł uciekł gdzie pieprz rośnie (albo może gdzie diabeł mówi dobranoc), upuszczając niesione właśnie kamienie na środek jeziora i przyczyniając się w ten sposób do powstania Kamiennej Wyspy. Próbowaliśmy bezskutecznie dojrzeć ją z brzegu.
Wracaliśmy tą samą drogą, ścigając się z czasem opłaconym w parkometrze. Przejechane kilometry dały nam się nieźle odczuć, ale wycieczka warta była wysiłku.