Kolejnym punktem na naszej trasie był wodospad Sopo'aga. Widok był rzeczywiście cudowny: 54-metrowa struga spływająca do głębokiego wąwozu o brzegach porośniętych bujną tropikalną roślinnością.

Trudno było oderwać wzrok. Wreszcie jednak nasyciliśmy się widokiem i rozejrzeliśmy się z zaciekawieniem wokół siebie.
gdzie oprócz okazów miejscowych drzew (np. pandan)
można było zobaczyć tradycyjne samoańskie instrumenty
W kuchni tej do palenia używa się łupin orzechów kokosowych. Stał tam też przyrząd wyglądający jak krótka wąska ławeczka zakończona z jednej strony półokrągłą metalową płytką z ostrymi kolcami. Gdy zebraliśmy się nad tym tajemniczym przedmiotem, usiłując odgadnąć jego przeznaczenie, podeszła do nas właścicielka i zaproponowała, że nam je zademonstruje. Rozsiedliśmy się więc wygodnie wokół niej, a ona wzięła jeden z zebranych w sąsiedztwie kuchni kokosów i przystąpiła do dzieła.
i już łupina była zdjęta.
uderzyła nim orzech tylko RAZ
i skorupa pękła!
Następnie pani podłożyła pod ławeczkę dużą michę i w mgnieniu oka przerobiła cały miąższ kokosowy na wiórki.
Wreszcie przyszedł czas na finał. Pani wzięła do ręki włókna "tauaga",
zawinęła w nie wszystkie świeżo starte wiórki kokosowe
i.. wykręciła.
Muszę przyznać, że w życiu nie piłam niczego tak pysznego, jak to mleczko kokosowe. Zresztą mina naszego kapitana mówi sama za siebie :)
Cała prezentacja trwała kilka minut, ale wrażenie zrobiła na nas ogromne. Przy okazji dowiedzieliśmy się też, że takie kokosy, które już spadły na ziemię, nadają się właśnie najlepiej na wiórki i mleczko. Jeśli jednak ktoś ma ochotę napić się wody kokosowej, to najlepiej do tego nadają się orzechy, które jeszcze tkwią na palmie. Ba, tylko jak je zerwać? Oj tam, doprawdy, nic prostszego!
Komentarze
Pokaż komentarze (29)