Justa Justa
401
BLOG

Wybory inne niż wszystkie

Justa Justa Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

No i dotarłam! Zanim jednak dotarłam, musiałam dotrzeć na lotnisko w Auckland, a czas po wizycie w Shire dziwnie mocno mi się skurczył, jechałam więc z duszą na ramieniu, nie schodząc poniżej setki. Powyżej też starałam się nie wchodzić, pamiętając o obowiązujących w Nowej Zelandii ograniczeniach, choć gdy tylko zerkałam na zegarek, noga sama mocniej dociskała pedał gazu. Czujna i usłużna nawigacja zaraz jednak napominała: "Slow down!", więc posłusznie zwalniałam - nie uśmiechało mi się zarobić na pożegnanie pamiątki w postaci mandatu.

Do wypożyczalni samochodów dojechałam 45 minut przed planowanym odlotem i wtedy okazało się, że powinnam była zatankować, w przeciwnym wypadku będę musiała zapłacić dodatkowy haracz za paliwo. Stacja znajdowała się dwie przecznice dalej, więc szybko zrobiłam rundę, oddałam samochód z pełnym bakiem i wsiadłam do gotowego już do odjazdu na lotnisko busa. Do hali odpraw wpadłam 20 minut przed startem, nadałam bagaż i odetchnęłam. Zostałam poinformowana, że numer bramki będzie wyświetlany na tablicy, zerknęłam więc na najbliższą - i ciśnienie podskoczyło mi momentalnie! "Apia - boarding 3min". Matko! A ja nawet nie wiem, gdzie ta bramka! Na szczęście nie była daleko, dopadłam jej z panice jako ostatnia i z ulgą podałam panu bilet, zastanawiając się jedynie, co też myślą o mnie moi znajomi, z którymi miałam spotkać się na lotnisku, by wspólnie kontynuować podróż. Byłam pewna, że cała ósemka siedzi już w samolocie i na mnie pomstuje. I wtedy pan, zamiast mnie przepuścić, oddał mi bilet i powiedział: "Przepraszam, ale pani nie leci tym samolotem. Ma pani bilet na inne linie". Odeszłam od bramki zdziwiona. Rzeczywiście, nie zwróciłam uwagi na numer lotu. Nie sądziłam, że w tym samym mniej więcej czasie startują do Apii dwa samoloty różnych linii - nie przypuszczałam, że to aż tak chętnie odwiedzane miejsce!

Musiałam mieć naprawdę głupią minę, bo młody chłopak idący obok uśmiechnął się i spytał, czy też pomyliłam bramki. Okazało się, że jest nas trójka - on, trzydziestoparoletnia kobieta, no i ja. Usiedliśmy przy stoliku tak, aby mieć w polu widzenia tablicę lotów. Przy naszym wciąż brakowało numeru bramki i czasu wpuszczania na pokład, choć według planu powinniśmy już startować. Podczas rozmowy dowiedziałam się, że chłopak jest studentem i wybiera się na wakacje, kobieta zaś pochodzi z Samoa, lecz przeniosła się do Nowej Zelandi z powodu pracy, a teraz leci na konferencję i przy okazji odwiedzić rodzinę. Zaczęłam się orientować, że przynajmniej co druga osoba wybierająca się w owym czasie do Apii, leci tam z powodu jakiejś (jeszcze nie miałam pojęcia jakiej) odbywającej się tam w tych dniach międzynarodowej konferencji - co by wyjaśniało sprawę nadzwyczajnej popularności tego kierunku w tym okresie.

Udało mi się oczywiście odnaleźć resztę towarzystwa jeszcze na lotnisku. Nasz samolot wyleciał z Auckland spóźniony, dzięki czemu wszyscy na niego zdążyliśmy (nie tylko ja wykazałam się roztrzepaniem w tym względzie). Na miejscu wylądowaliśmy dawno po zmroku. W hallu lotniska grała orkiestra, wszyscy się do nas miło uśmiechali. Drogę z lotniska do portu rozświetlały pochodnie, domy bez ścian - po raz pierwszy przez nas obserwowane - dawały wrażenie, że całe życie toczy się tutaj na ulicy.

Na trzecią konferencję SIDS (Small Island Developing States), odbywającą się w 2014 roku na Samoa, przybyło około trzech tysięcy delegatów z całego świata, z sekretarzem generalnym ONZ Ban Ki-moonem na czele. Dla tego małego państwa było to wydarzenie zupełnie wyjątkowe, toteż przygotowano się do niego bardzo starannie, zarówno w stolicy, jak i w każdej najmniejszej wiosce. Pobocza dróg zostały obsadzone kwiatami, rozwieszono kolorowe chorągiewki, słupy i pnie drzew opleciono palmowymi liśćmi, a premier zaapelował do obywateli, żeby się często uśmiechali i zachowali trzeźwość - wszystko po to, by sprawić na delegatach jak najlepsze wrażenie.

Wybory inne niż wszystkie

Żeby móc przyjąć tylu szanownych gości wynajęto specjalny wielki statek, który podczas konferencji służył jako hotel.

Wybory inne niż wszystkie

Następny dzień po przyjeździe zszedł nam na zaokrętowaniu, zaopatrzeniu jachtu w prowiant, organizowaniu pokładowego życia, a także na obserwacjach pogody, która - wbrew naszym wyobrażeniom o tropikach - okazała się dość zmienna. Na zmianę deszcz i słońce, z tęczą pomiędzy.

Wybory inne niż wszystkie

Niewielki port jachtowy w Apii został dopiero co otwarty, również pospieszono się z tym w ramach przygotowań do konferencji.

Wybory inne niż wszystkie

Wieczorem wybraliśmy się do miasta. W zatoce trwały przygotowania przed regatami łodzi polinezyjskich mającymi się rozegrać za kilka dni.

Wybory inne niż wszystkie

Regaty te miały być rozgrywane na zakończenie trwającego właśnie festiwalu Teuila. Aby uprzyjemnić delegatom czas poza obradami, konferencję zgrano w czasie z tą odbywającą się co roku imprezą kulturalną. Przez jedenaście kolejnych dni w mieście odbywały się różne parady, występy i prezentacje, większość z nich na scenie umiejscowionej przy budynkach rządowych.

Tego dnia w programie były akurat wybory Miss Samoa Faafafine, tak więc atrakcje miały mieć jedyny w swoim rodzaju charakter. Dość powiedzieć, że faafafine to na Samoa tak zwana "trzecia płeć": mężczyźni wychowywani od małego jak dziewczynki, zachowujący się jak kobiety i spełniający kobiece role i zadania. To zjawisko istniejące na Samoa (i na innych wyspach Pacyfiku również) od wieków, spotkali się z nim już pierwsi przybyli na te wyspy Europejczycy w XVII i XVIIIw. Faafafine są akceptowani/e i szanowani/e przez społeczeństwo samoańskie, mają w nim przypisane miejsce i funkcje. Nam na pierwszy rzut oka kojarzą się raczej z transwestytami, choć oni/e sami/e nie zgadzają się z taką kategoryzacją.

Wybory inne niż wszystkie

Muszę przyznać, że wybory Miss Samoa Faafafine zrobiły na mnie duże wrażenie. Zorganizowane i prowadzone były profesjonalnie, z klasą i równocześnie z dużym poczuciem humoru i dystansem. Widać było, że zarówno uczestnicy/czki jak i publiczność bawią się doskonale. Prowadzący/a okazał/a się też artystą/ką obdarzonym/ą świetnym głosem - piosenki "Simply the best" i innych z repertuaru Tiny Turner w jego/jej wykonaniu słuchało się z przyjemnością. Pewne mieszane odczucia wynikały rzecz jasna z dysonansu poznawczego, mimo wszystko starałam się nie oceniać samego zjawiska, zakorzenionego wszak w tej odległej kulturze - bo też jakie miałam do tego prawo? Końca imprezy nie doczekałam, trwała długo, a my byliśmy zbyt zmęczeni, niemniej jeden/na kandydat/ka wydawał/a się być od początku faworytem/ką - i werdykt jury to potwierdził. A kto wygrał? A to już zostawiam Państwa domysłom :)

Wybory inne niż wszystkie

Wybory inne niż wszystkie

Wybory inne niż wszystkie

Wybory inne niż wszystkie

Wybory inne niż wszystkie

Wybory inne niż wszystkie

Wybory inne niż wszystkie

Wybory inne niż wszystkie

Wybory inne niż wszystkie

Justa
O mnie Justa

Kraków to pryzmat, Przez który pięknieje ojczyzna J.Sztaudynger Dziękuję za prezenty: 4Poryroku - za jurajskiego kwiatka Andrzejowi Budzykowi - za psaka Her Manowi - za mecz Intuicji - za ukochaną płytę Kate1 - za zagadkę świąteczną ;) Pannie Wodziannie - za notkę justowną Telokowi - za Skaldów (cija) Telokowi - za Białego Anioła (z okazji) Telokowi - za Vivaldiego (bez okazji) Telokowi - za duuużo zdrowia Telokowi - za obrazki Telokowi - za ptaszki Telokowi - za płomień uczuć (platonicznych oczywista) Telokowi - za muzyczkę Tichemu - za poezję prozą Zaplutemu Antyeuropejczykowi - za rewiry

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości