Koło Rotorua leży osada o nazwie Whakarewarewa. To właściwie skrót nazwy, która w całości brzmi "Te Whakarewarewatanga o Te Ope Taua a Wahiao" co oznacza "Miejsce zgromadzenia armii Wahiao". Wahiao był wodzem, który trzysta lat temu zgromadził na tym terenie wojska, aby pomścić śmierć swego ojca i po tym wydarzeniu osada przyjęła taką nazwę.
Wiadomości te wyczytałam z mapki, którą otrzymałam wraz z biletem wstępu i poleceniem, żeby się spieszyć, bo zaraz zaczyna się przedstawienie. Popędziłam więc biegiem na drugi koniec wioski. Grupa Te Pakira daje tu półgodzinne przedstawienia dwa razy dziennie - ja zdążyłam akurat na popołudniowe o 14-tej.
Podczas przedstawienia można było posłuchać zarówno tradycyjnych jak i bardziej współczesnych pieśni maoryskich, a także obejrzeć kilka tańców, m.in. kobiecy Poi z piłeczkami na różnej długości linkach:
oraz wojenny taniec Haka - ten sam, który wykonuje nowozelandzka reprezentacja rugby All Blacks przed swoimi meczami:
Po skończonych występach ruszyłam na zwiedzanie okolicy. Przy budynku, w którym odbywały się występy, zaczynała się ścieżka spacerowa wiodąca na wzgórze, skąd rozpościerał się widok na wioskę:
oraz na sąsiadujące z nią gejzery, z których największy Pohutu dał właśnie popis swoich możliwości:
Dalej ścieżka wiodła w dół wokół Zielonego jeziora (Roto Kanapanapa),
przez parujące jezioro Tamaheke,
teren pełen dymiących dziur i bulgocących bajorek błotnych
i kończyła się przy kościele anglikańskim na zachodnim krańcu osady. Anglikanizm przywędrował do wioski wraz z mieszkańcami terenów sąsiadujących z wulkanem Tarawera, którzy po jego wybuchu w 1886 znaleźli tu schronienie.
Po porannej wycieczce do jaskinii Waitomo i po przechadzce ścieżką widokową mój brzuch coraz gwałtowniej zaczął się domagać czegoś konkretnego. Zerknęłam więc na mapkę i skierowałam kroki do baru Neda (na zdjęciu w dole po prawej).
Wakarewarewa nie jest skansenem, jest żyjącą osadą, której mieszkańcy kultywują zwyczaje maoryskie, jednocześnie dając turystom możliwość przyjrzenia się im bliżej. Jedną z najciekawszych tradycji jest "hangi" - jedzenie przygotowywane na geotermalnej parze i gotowane w gorącym źródle Parekohuru.
Cały zresztą teren, zarówno wokół, jak i w centrum wsi, wrze, bulgocze i paruje.
Tryskająca z wnętrza ziemi woda może mieć temperaturę nawet ponad 100 stopni Celciusza.
Nic więc dziwnego, że mieszkańcy wykorzystują naturalne ciepło źródeł zarówno do celów kulinarnych jak i higienicznych. Ze wspólnych łaźni "olejowych" korzystają wszyscy, od najmłodszych do najstarszych, wcześnie rano bądź późno wieczorem. Kąpiele te są korzystne dla zdrowia, gdyż woda geotermalna jest bogata w minerały i ma właściwości lecznicze.
Zabudowa wsi jest lekka, drewniana i raczej współczesna.
Widać jednak również tradycyjną maoryską ornamentykę, szczególnie na najważniejszych budynkach, takich jak np. kościoły. Ponad stuletni kościół katolicki prezentuje się wprawdzie z zewnątrz skromniej niż świątynia anglikańska,
jego wnętrze jednak nie pozostawia wątpliwości co do przynależności etnicznej budowniczych.
Najbardziej okazałą budowlą jest jednak rodowy dom spotkań Whare Tipuna. Na jego szczycie umieszczony jest Wahiao - wielki przodek rodzin mieszkających w Wakarewarewa.
Drugim budynkiem otaczanym szczególną estymą jest Tuhoromatakaka - dom Maggie Papakura, jednej z najbardziej znanych i cenionych maoryskich przewodniczek.
Maggie Papakura zmarła w 1930 roku w Oxfordzie i została tam pochowana, zaś rok później w wiosce został wzniesiony na jej cześć pomnik.
Obok pomnika został pochowany jej syn Te Aonui Dennan i jego żona Rangi, również znana przewodniczka. Wielu cenionych przewodników wydała z siebie ta ziemia, o czym świadczą napisy na płytach nagrobnych na tutejszym cmentarzu.
Kapitan James Cook, po przybyciu do Nowej Zelandii i nawiązaniu pierwszych kontaktów z Maorysami, napisał w XVIII wieku w swoim dzienniku: "To dzielni, otwarci, wojowniczy ludzie, wolni od zdrady". Sam będąc człowiekiem o otwartym umyśle i niezależnych sądach, potrafił tę maoryską szlachetność i otwartość zauważyć i docenić. Mieszkańcy Whakarewarewa w 1886 roku, po wybuchu wulkanu Tarawera, otwarli swe gościnne progi zarówno dla uciekinierów z kataklizmu, jak i dla pierwszych turystów, chcących poznać ich życie wśród gejzerów. I tak pozostało do dzisiaj.